sobota, 6 grudnia 2014

Charming like a father [V]

Następny rozdział przed nami! Nie ma tu zbyt wielkiej akcji, ale chciałam pokazać trochę statystycznej i spokojnej perspektywy. 

               Rodzina Charmingów wraz z innymi mieszkańcami zebrała się u Granny’s, aby przedyskutować całą sytuację związaną z nieproszonym gościem i śniegiem w pobliżu wielkiej stodoły. Wszyscy usiedli przy stoliku, do którego dosunęli brakujące krzesła żeby każdy mógł usiąść i mieć resztę w zasięgu wzroku. Regina w milczeniu zajęła krzesło obok Henry’ego, obserwując spode łba jak Hook przysuwa się do Emmy i szepcze jej coś do ucha. Nie podobało jej się, że jakiś jednoręki pirat zaleca się do blondynki w taki ordynarny sposób, zupełnie nie przejmując się zebranym towarzystwem. Podczas gdy Snow, David i Grumpy zajęci byli rozmową na tematy całkowicie nieciekawe, Regina nie spuszczała wzroku z szczebioczącej pary. Przyłapała siebie samą na próbie podsłuchania o czym rozmawiają, jednak w knajpce było zbyt głośno, aby mogła wyłapać pojedyncze słowa.
Westchnęła, ujmując do ręki kubek z gorącą herbatą, którą chwilę wcześniej Ruby zaserwowała zebranym w pomieszczeniu. Co ją obchodziło życie Emmy i jej relacje z mężczyznami. To nie była jej sprawa i nie powinna się tym przejmować. Wiedziała o tym i tak próbowała sobie właśnie wmówić, jednak dokuczliwe myśli cały czas zmuszały ją do ukradkowego rzucania krótkich spojrzeń w kierunku krzeseł naprzeciw.
            - Mamo? – Cichy głos gdzieś z prawej strony zmusił Reginę do zerknięcia w inną stronę.
Brunetka odwróciła głowę, a jej wzrok spoczął na chłopcu siedzącym obok niej. Wpatrywał się w nią z zatroskaną miną.
            - Wszystko w porządku? Czy Ty i Emma znowu się pokłóciłyście?
Miał ściszony głos i pochylał się w stronę kobiety tak, aby nikt inny nie mógł usłyszeć jego pytania. Chłopak był dobrym obserwatorem, zwłaszcza, jeśli chodzi o jego matki, które miały tendencje do wywoływania kłótni i sprzeczek. Nie zdziwiła się więc, dlaczego z jego ust padło takie pytanie, skoro przez dobrą chwilę obserwowała blondynkę kątem oka.
            - Henry… - Uśmiechnęła się czule i, odłożywszy kubek na blat zmierzwiła włosy chłopca. – Nie, nie pokłóciłyśmy się. Po prostu… Ciągle zastanawiam się nad tą stodołą, dlaczego pozwoliła Emmie wejść, a nam już nie. Nawet Pan Gold wydaje się tego nie wiedzieć.
Mówiąc to, uniosła na moment wzrok, a jej spojrzenie padło na mężczyznę siedzącego w kącie pod oknem. Belle gładziła go po dłoniach, zajmując miejsce tuż obok niego, a on sam wydawał się być pogrążony w głębokiej zadumie mimo głośnej wrzawy.
Spojrzała ponownie na syna, zastanawiając się czy chłopak domyśli się, że jednak między nią a Emmą jest coś nie tak, choć tym razem nie opierało się to na żadnej sprzeczce. Tym razem jednak wzruszył jedynie ramionami i spuścił głowę, by móc zagłębić się w jakiejś grze zręcznościowej na telefonie.
Każdy z zebranych starał się zrozumieć, co zaszło w stodole i dlaczego tak dziwnie reagowała. Niektórzy, jak na przykład Grumpy wciąż powracał do tematu Elsy, która podobno dzień wcześniej zamroziła całą ulicę. Lecz ani Regina, ani Emma czy Charmingowie nie byli zbyt przejęci wybrykami białowłosej kobiety. Dla nich ważniejsze było samo odnalezienie jej i jej siostry.
            - Odłóżmy sprawę ze stodołą na później, myślę, że teraz istotniejsza jest Elsa i jej siostra, Anna, którą powinniśmy zacząć szukać. – David odezwał się, tym samym uciszając resztę zebranych. Wyprostował się na krześle i powiódł wzrokiem wzdłuż stolika. – Na pewno nikt nie wie czy owa Anna mieszka gdzieś w Storybrooke?
Cisza. Nikt nie kwapił się z odpowiedzią. Nikt nie miał pojęcia, kim była dziewczyna i gdzie mogłaby mieszkać. Nawet Gold milczał, choć Regina ciągle miała wrażenie, że mężczyzna coś ukrywa. Jeśli miałoby to być prawdą, to i tak wcześniej czy później się o tym dowiedzą.
            - Nie możemy użyć jakiegoś zaklęcia lokalizującego Elsę? Nie wiem, jakiś magiczny wywar czy coś w ten deseń? – Emma w końcu przerwała niezręczną ciszę, jaka zapanowała pośród mieszkańców Storybrooke. Blondynka spojrzała na Golda, a następnie na Reginę, oczekując jakiejś dobrej wiadomości.
            - Teoretycznie można, ale musielibyśmy mieć jakąś rzecz do niej należącą. Albo chociaż kosmyk włosów czy coś podobnego. – Mężczyzna z przydługawymi włosami poruszył się na krześle, unosząc brwi.
Emma nie odezwała się ponownie. Wiedziała, że nie posiadają nic, co mogłoby im pomóc namierzyć zaginione, więc pokiwała przecząco głową, przygryzając dolną wargę. Jak to jest możliwe, aby w takim małym miasteczku nie dało się znaleźć dwóch osób, które wyróżniały się spośród tłumu?
Może jednak wszystkie odpowiedzi kryły się właśnie w tej nieszczęsnej stodole i musieli znów urządzić sobie wycieczkę w tamte rejony, aby móc odkryć prawdę. Choć wydawać się mogło, że skoro Anna była w Storybrooke jeszcze wcześniej, to powinna wtopić się w tłum, jednocześnie będąc rozpoznawalną przez mieszkańców miasteczka. Przecież Storybrooke nie było jakieś wielkie, więc na pewno ktoś by się znalazł, kto znałby Annę i mógłby wskazać miejsce jej zamieszkania.
            - Nie chciałbym przeszkadzać, ale… spójrzcie za okno. – Henry nagle odezwał się, przez co w pierwszej chwili wszystkie spojrzenia skierowały się na niego, a dopiero później odwrócili głowy w stronę okna, na które chłopak wskazywał.
Z nieba zaczęły spadać pojedyncze płatki śniegu, leniwie opadając na chodnik. Od razu po zetknięciu z podłożem rozpuszczały się, jednak z każdą kolejną chwilą spadających płatków pojawiało się coraz więcej i z większym impetem osiadały na ulicach. Mogli dostrzec, że temperatura również obniżyła się, gdyż jacykolwiek przechodnie mijający knajpę oddychając wypuszczali parę unoszącą się obłokiem z ust. Zaskoczeni ludzie przystawali na moment, zadzierając głowy do góry, by sprawdzić, co się właściwie dzieje i dlaczego zaczął padać śnieg niemal w środku lata. W ciągu kolejnych kilku minut krajobraz całkowicie zmienił się, a kolory, jakie teraz dominowały na zewnątrz to jedynie białe odcienie puchu, który zdążył pokryć już całe ulice. Zdecydowanie ta anomalia pogodowa nie należała do normalnych.
Brunetka poruszyła się na miejscu, z rosnącymi obawami wpatrując się na kolejne spadające płatki śniegu. Nigdy nie miała do czynienia z czymś takim i przez cały czas nie mogła pozbyć się natrętnych myśli, które ciągle pojawiały się w jej głowie i nie chciały dać spokoju. Co jeśli nie będą wystarczająco silni, aby tym razem pokonać jakieś niebezpieczeństwo, które mogło na nich czekać na zewnątrz? Miała dziwne przeczucie, że tym razem coś jest innego. Wiadome było, że nie mieli do czynienia z latającymi małpami czy dzikimi dzieciakami, próbującymi uprowadzić jej syna, jednak ten stan rzeczy wydawał się bardziej podejrzany i to się wcale Reginie nie podobało. Zacisnęła dłonie w pięści, słuchając podniesionych głosów wyrażających swoje zaskoczenie, a zarazem przerażenie. Westchnęła i podniosła się z miejsca, ruszając w kierunku drzwi wyjściowych.
            - Hej. Gdzie się wybierasz?
Głos, który usłyszała zanim zdążyła chwycić za klamkę zatrzymał ją w pół kroku. Usłyszała odsuwające się krzesło, a chwilę potem drgnęła, czując czyjąś rękę na ramieniu.
            - Jeśli masz zamiar zajmować się na własną rękę z tym… czymś, to niestety muszę Cię rozczarować, ale jestem zmuszona Ci pomóc.
Regina odwróciła się przodem w kierunku Emmy, która stała tuż przed nią z nikłym uśmiechem widocznym na ustach. Doceniała to, że odkąd sprawy zmieniły swój obrót, a ona sama dysponowała białą magią, zawsze mogła liczyć na bliskie jej osoby, jednak blondynka nie była jakąś tam osobą. Regina nie była z nią w stanie rozmawiać swobodnie po tym, co wydarzyło się pomiędzy budynkami. Wciąż miała obraz tej sceny przed oczami i nawet usilnie próbując o tym zapomnieć, nie była w stanie wyrzucić Emmy z głowy. I mimo, że dała jej jasno do zrozumienia, że tego typu rzeczy nie powinny mieć miejsca i obie powinny o tym jak najszybciej zapomnieć, ona zadręczała się dziwnymi myślami na temat koleżanki. Niestety nie było to zbytnio pomocne.
            - Doceniam Twoje chęci, jednak myślę, że poradzę sobie sama. – Odezwała się w końcu, a jej gardło było nadmiernie suche.
            - Daj spokój. Wszyscy wiemy, że taka pogoda w Storybrooke, dziwna kobietka w długiej sukni czy zaginiona siostra oznaczają tylko jedno – kłopoty. Pomogę Ci, czy tego chcesz czy nie. Poza tym, pamiętaj, że ta stodoła na wzgórzu mnie lubi. – Emma wzruszyła ramionami i niepewnie uśmiechnęła się w stronę brunetki, licząc, że ta nie będzie miała zamiaru prowadzić dalszej wymiany zdań, bo ona i tak nie zmieni zdania.
Regina westchnęła. Nie miała szans w argumentacji z blondynką. Przewróciła teatralnie oczami i odwróciła się w stronę wyjścia. Zanim jednak ponownie zdążyła nacisnąć na klamkę usłyszała za sobą głos Snow.
            - I znów idziecie same…? To może być niebezpieczne… - Odezwała się przyciszonym głosem, cały czas kołysząc w ramionach małego Neal’a.
            - Wszystko będzie dobrze. Postarajcie się z tatą uspokoić mieszkańców, aby nikt nie zrobił czegoś głupiego, a my tymczasem poszukamy naszych zgub.
Kończąc zdanie, Emma poczuła dłoń Hook’a, który przysunął się do kobiety, by zmusić ją do pochylenia się i pocałowania. Widząc to, Regina przewróciła oczami i tym razem nie czekając na kompankę wyszła z knajpki, zostawiając w środku nieco zmieszanych gości.
--
            Temperatura wyraźnie dawała się we znaki i obie kobiety po dłuższej wędrówce wzdłuż ulic miasteczka zaczynały odczuwać chłód wdzierający się im pod ubrania. Miały w zamiarze przejście przez wszystkie zaśnieżone miejsca, w nadziei, że uda im się odnaleźć jakiś trop, który mógłby je doprowadzić do którejś z sióstr. Przez jakiś czas szły w milczeniu, nie odzywając się do siebie i utrzymując napiętą atmosferę w powietrzu, licząc na to, że ową ciszę w końcu przerwie ta druga osoba.
            - Więc… - Emma od niechcenia odezwała się, nie mając zamiaru tkwić w nieznośnej ciszy. – Słyszałaś, co u Robina i Rolanda? Odzywali się?
Regina, nie przerywając marszu zerknęła przelotnie na blondynkę, zauważając, że próbuje zachować luźny ton, aby nie wyglądać na cholernie zaciekawioną.
            - Jedynie tyle, że potrzebują czasu. Musi z Marion przedyskutować sprawy. Z resztą ja mu powiedziałam, że nie chce stać na drodze prawdziwej miłości, zwłaszcza, że dzielą ze sobą dziecko.
Wolała nie zagłębiać się w ten temat, ponieważ wciąż był na niej niezwykle bolesny. Ilekroć przypomniała sobie scenę z kolacji u Granny’s, ukłucie w sercu dawało o sobie znać. Wiedziała, że będzie musiała się z tym uporać, bo dała Robinowi jasno do zrozumienia, że nie będzie potrafiła tak żyć, wiedząc, że jego żona i matka Rolanda gdzieś tam jest mieszka jak gdyby nigdy nic.
            - Rozumiem… Wiesz, jakbyś chciała o tym pogadać, czy się wyżalić, to daj znać, chętnie Cię wysłucham i w miarę możliwości pomogę. O ile byś oczywiście chciała. – Emma posłała brunetce ciepły uśmiech, licząc na to, że w ten sposób pokaże, że może na nią liczyć.
Regina niemalże parsknęła śmiechem, jednak w porę powstrzymała się i jedynie rzuciła blondynce przelotne spojrzenie.
            - Myślę, że Twoja matka byłaby lepsza w typowe babskie pogaduszki. – Skwitowała, skręcając w jedną z mniejszych uliczek.
Emma podążyła w ślad za Panią Burmistrz, uważnie rozglądając się wokoło. Kiedy tylko upewniła się, że nikogo nie ma otworzyła ponownie usta, mając zamiar odparować Reginie jakąś ripostą. Jednakże z jej gardła zamiast pełnego zdania wyrwał się krzyk i głośne syknięcie. Ostry ból głowy pojawił się w tak niespodziewanym momencie, że blondynka niemal straciła równowagę i musiała podeprzeć się o ścianę budynku, by nie upaść na ziemię. Zacisnęła oczy i przytknęła dłoń do czoła, znów na moment widząc tylko ciemność. Zaniepokojony głos Reginy docierał do niej jak z głębi oceanu i niestety nie była w stanie wyłapać pojedynczych słów, więc stała oparta o murek, trzymając się rękami za głowę. Nie wiedziała ile minęło czasu odkąd się to zaczęło, ale zdawała sobie sprawę, że to nie wróży niczego dobrego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz