poniedziałek, 19 stycznia 2015

Charming like a father [VIII]

No to mamy kolejny rozdzialik. Nie wiem czy ktoś to jeszcze czyta, czy nie, ale i tak jedziemy z koksem.



Mosiężnie drzwi otworzyły się i zanim Regina zdążyła przekroczyć próg, niemal wpadła na Ruby, która pojawiła się znikąd. Zaskoczona cofnęła się o krok, nie spodziewając się absolutnie nikogo w tym miejscu i tej porze.
            - Co Ty tu robisz? – Wysyczała, ruszając w końcu z miejsca, by zamknąć za sobą drzwi, a tym samym zmusić Ruby do wycofania się ze schodków na trawnik. Nie była w humorze do słownych utarczek z wilczą dziewczyną, toteż nie czekając na odpowiedź, wyminęła ją i skierowała się w stronę ulicy prowadzącej do centrum.
            - Byłam w okolicy i wyczułam czyjąś obecność, więc postanowiłam to sprawdzić i dotarłam aż tutaj. – Szatynka pominęła fakt, że zmieniła się w wilka i patrolowała okolicę, by znaleźć jakiś ślad Anny czy Elsy. Odwróciła się i przyspieszyła kroku za panią burmistrz. – Wszystko w porządku? Gdzie jest Emma?
Regina westchnęła, domyślając się, że Ruby tak łatwo nie odpuści i będzie chciała dowiedzieć się wszystkiego, zważając na jej upartą naturę. Przez moment szła w milczeniu, faktycznie zastanawiając się, czy może dobrym pomysłem byłoby wyjawienie całkowitej prawdy, gdzie teraz Emma może się znajdować, jednak obawiała się, że przez to ściągnie na siebie gniew innych mieszkańców miasteczka. W końcu Ruby była przyjaciółką Snow i wiadome było, że prędzej czy później by się o tym dowiedziała.
            - Bada znów tę dziwną szopę, podczas gdy ja poszłam szukać możliwych wskazówek w starych książkach. Nie musisz się martwić. Wszystko jest pod kontrolą. – Odparła sucho, gdy jej stopy zetknęły się z kamienną ścieżką.
Ruby nie odpowiedziała, ani nie pociągnęła dalszej rozmowy, wciąż idąc tuż obok pani burmistrz. Mimo, że nie była pewna prawdy zawartej w wyjaśnieniu Reginy postanowiła jednak nie odezwać się na ten temat, wyczuwając, że brunetka jest już mocno poddenerwowana. W milczeniu dotarły w końcu do rozwidlenia dróg, jednej prowadzącej do centrum miasteczka, druga zaś wciąż wiła się na skraju lasu, pnąc się delikatnie pod górę. W tamtą właśnie stronę Regina ponownie ruszyła, jednak słysząc, że Ruby nie zawahała się ani na moment i również podążyła tą samą drogą, kobieta zatrzymała się i odwróciła w stronę szatynki.
            - Doceniam Twe dobre chęci, panno Lucas, ale myślę, że już możesz spokojnie wrócić do… swojej bieganiny po lesie, czy cokolwiek. Ja tymczasem zajmę się swoimi sprawami. – Odezwała się po chwili, patrząc w ciemne oczy dziewczyny.
Ruby podtrzymała spojrzenie Reginy, zaciskając lekko zęby.
            - Z całym szacunkiem, ale zapuszczając się w leśną ścieżkę możesz narazić się na niebezpieczeństwo. Mogłabym Ci pomóc, zwłaszcza, że pewnie idziesz na wzgórze do Emmy. – Odparła, krzyżując ręce na piersiach, by pokazać swoje zdecydowanie.
Regina prychnęła, słysząc wstawkę na temat narażania się na niebezpieczeństwo, jednak zdecydowała się zignorować, to, co dziewczyna powiedziała, by znów nie wpadać w złość. Przewróciła teatralnie oczami i odwróciwszy się w stronę ścieżki, ruszyła powoli przed siebie, nie zachęcając, ale też nie zabraniając Ruby iść w jej ślady, co poskutkowało wiadomym efektem – dziewczyna chwilę potem podążyła za panią burmistrz, trzymając się na dystans kilku metrów od kompanki.

***
            - Matka…? – Elsa, otoczona teraz już całą masą wirujących płatków śniegu, stała kompletnie zagubiona i zszokowana, podczas gdy Królowa Śniegu uśmiechała się pobłażliwie w jej stronę.
Jak to było możliwe? Przecież jej rodzice zginęli podczas sztormu, osieracając i ją i Annę. Niemożliwym było, aby miała inną matkę. Czy to była prawda? Kobieta posiadająca dokładnie taki sam dar jak i ona, nagle przybywa do miasteczka i ma prawo twierdzić, że jest jej matką? I właśnie, dlatego rodzice chcieli w jakiś sposób zapanować nad jej mocą? By nie przypominała ojcu o dawnych błędach? Elsa poczuła ból w skroni, wiedząc, że przyswoiła zbyt wiele informacji jak na jedną chwilę. Wyciągnęła rękę, by móc chwycić się balustrady od balkonu, aby nie stracić równowagi. Wzięła głęboki wdech i dopiero po chwili zdecydowała się spojrzeć na kobietę stojącą kilka metrów przed nią.
            - Nie wierzysz mi, prawda? Masz pewne wątpliwości, co jest oczywiście zrozumiałe. W końcu nie codziennie spotykały Cię takie sytuacje. – Kobieta uśmiechnęła się ponownie i wyciągnęła otwartą dłoń przed siebie. Mały błysk światła pojawił się nad ręką, a sekundy później dosłownie rozpłynął się w powietrzu, ustępując małemu srebrnemu medalionowi, który teraz delikatnie opadł na rękę Królowej Śniegu. – Weź go. Zobacz, co jest w środku.
Elsa zawahała się. Przeniosła wzrok na mały wisiorek, który wyglądał na bardzo starannie wykonanego. Nie chcąc zbytnio zbliżać się do nieznajomej, wyprostowała ramię, nieufnie spoglądając na właścicielkę medalika. Ta, nie czekając na zgodę, delikatnie dmuchnęła w otwartą dłoń, a łańcuszek tknięty podmuchem uniósł się i powoli poszybował w stronę białowłosej, lądując na jej ręce. Zanim jednak Elsa go otworzyła, by zobaczyć, co jest w środku, ponownie uniosła wzrok, próbując odczytać jakąkolwiek emocje z twarzy kobiety, jednak jej mina nie zdradzała kompletnie nic. Była jak zwyczajny posąg, nieprzejawiający jakichkolwiek czynności życiowych. Westchnęła i ujęła medalik w obie dłonie, delikatnie otwierając go na dwie małe połówki. Widząc, co jest w środku otwarła usta ze zdumienia, nie będąc w stanie wydusić z siebie ani słowa.
            - To Ty w wieku może dwóch lat? Ostatni raz, kiedy Cię widziałam. Byłaś taka słodka i niewinna… Nieświadoma zupełnie niczego, co mogłoby Cię spotkać w ciągu kilkunastu następnych lat. – Kobieta odezwała się, przerywając głuchą ciszę, która zamarła w zamku.
Elsa w szoku wpatrywała się w mały, lekko niewyraźny rysunek przedstawiający, w rzeczy samej jej portret, na którym jej pulchna, rumiana twarzyczka rozjaśniona była szerokim, dziecięcym uśmiechem.
            - Twój ojciec nie był gotowy na założenie rodziny, zwłaszcza, że doskonale zdawał sobie sprawę z moich… talentów. Niestety… Nie chciał mieć więcej ze mną do czynienia, czymże mogła dla niego być zwykła szlachcianka, przeklęta magią lodu i śniegu? Co prawda nie lubię określenia „przeklęta”. Jest ono zbyt negatywne… - Ciągnęła dalej, nie czekając na reakcje dziewczyny – Wygnali mnie z królestwa, bym nigdy więcej nie mogła powrócić do domu. Do mojej córeczki…
Zamilkła, pogrążając się w wspomnieniach. Elsa natomiast, uniosła głowę, bez słowa obserwując kobietę. Nie mogła być pewna, czy mówiła prawdę, lecz wszystkie te słowa tworzyły jedną spójną całość, która wydawała się całkiem logiczna. I jeszcze ten wisiorek…
            - Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz? Po tylu latach? – Wyszeptała na tyle głośno, by jasnowłosa zdołała ją usłyszeć.
            - Myślisz, że nie próbowałam skontaktować się z Tobą wcześniej? Niestety bezskutecznie… Dopiero tutaj, w Storybrooke zdołałam Cię odnaleźć. I nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę z tego powodu… Moja droga Elso…
Kąciki ust kobiety wygięły się w ciepłym uśmiechu. Ruszyła z miejsca, by zbliżyć się w stronę córki, jednak ta nie była całkowicie przekonana o zjednoczeniu. Zrobiła krok do tyłu, niepewnie spoglądając na rozmówczynię. Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. W jednej chwili cała jej przeszłość zmieniła się pod wpływem innego punktu widzenia. Nigdy by nie przypuszczała, że jednak jej moce mogły zostać po kimś odziedziczone. I jeszcze fakt, iż przez te wszystkie lata żyła w przekonaniu, że obojga jej rodziców zginęło podczas sztormu na morzu. Ale czy na pewno mogłaby zaufać kobiecie, która rzekomo była jej matką?
Wtem kobieta zatrzymała się gwałtownie, unosząc głowę do góry. Wyczuwała intruza.
            - Wybacz mi, słonko, ale myślę, że możemy mieć małe towarzystwo… Ktoś, kto będzie chciał spróbować nas znów rozdzielić, a do tego nie mogę dopuścić. Zaczekaj tu, zajmę się nimi.
Jak tylko skończyła ostatnie zdanie, machnęła ręką i zniknęła w chmurze białego śniegu, nawet nie dając Elsie szansy na reakcje.
Dziewczyna nie wiedziała czy powinna zostać, czy opuścić to miejsce, ale skoro kobieta przejawiała dobre intencje, to chyba warto było jej zaufać? Albo, chociaż może spróbować?

***

            Emma zacisnęła zęby, czując jak kolejna fala zimna otacza jej ciało niczym ramię towarzysza, starającego się wesprzeć kompana. Niestety, w tym przypadku owe wsparcie było czymś zupełnie przeciwnym, przez co blondynka nie była w stanie już stać na nogach o własnych siłach. Osunęła się na chłodną posadzkę, podciągając nogi pod brodę. Kolejny raz jej wzrok spoczął na dziewczynie, która nie odezwała się ani słowem odkąd obie zostały same. Mimo desperackich prób nawiązania rozmowy, Anna była jak zaczarowana, w ogóle nie reagując na otaczający ją świat z wyjątkiem Królowej Śniegu. Wcześniej, jej starania wydostania się z pomieszczenia spełzły na niczym. Emma nie była w stanie dostatecznie się skupić, aby móc wykorzystać moc, a jej siła nie równała się z lodowymi drzwiami, które nie chciały ustąpić choćby o minimetr.
Wypuściła ze świstem powietrze, a delikatny obłok pary wydostał się z jej ust. Przez cały czas próbowała wymyślić jakikolwiek plan, aby pomóc sobie i Annie, jednak wszystko wydawało się całkowicie bezsensowne. W końcu uświadomiła sobie, że przecież miała schowany w kieszeni telefon zanim Królowa Śniegu porwała ją z ulic Storybrooke. Szybkim ruchem sięgnęła odrętwiałymi rękoma do spodni, by móc wyjąc z nich urządzenie. Niestety jednak, w tym miejscu nie było żadnego zasięgu i Emma nie była w stanie wykonać żadnego połączenia. Krzyknęła bezsilna, upuszczając telefon na lód. W momencie pożałowała, że nie posiadała mocy jak Regina, która bez trudu mogłaby wyczarować kulę ognia by się ogrzać, a następnie stopić wszechogarniający śnieg.
Regina. Imię pani burmistrz utkwiło w jej głowie, przywołując liczne wspomnienia. Żałowała, że podczas poszukiwań uliczek rozdzieliły się i Emma zdecydowała się podążyć własną drogą, ignorując kompankę. A gdyby tylko trzymała się blisko brunetki, nic by się nie wydarzyło. Nie spotkałaby się twarzą w twarz z psychopatką, która porwała ją do jakiegoś śnieżnego zamku, w którym przetrzymywała siostrę Elsy, nie zdolną do życia. Może znów by się pokłóciły, czy to o Robina, czy o ich wspólny moment słabości. Dlaczego właściwie Emma pocałowała Reginę? Ona sama zdawała się tego nie wiedzieć. To były dosłownie ułamki sekund i tchnięta przedziwnym uczuciem zrobiła to, nawet nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Od tego czasu ich relacje znów uległy zmianie i Emma nie miała pojęcia jak będzie wyglądała ich znajomość. Nie chciała psuć kontaktu z Reginą. Zależało jej na niej. Czy to właśnie w taki sposób jej zależało? Nie była pewna. W tym momencie nie była pewna już absolutnie niczego.
Odkaszlnęła kilkakrotnie, ukrywając głowę między kolanami, chcąc tym samym zapewnić sobie jak najwięcej ciepła na dłuższy czas. Miała ciche nadzieję, że ktoś w miasteczku zauważy jej dłuższą nieobecność i rozpoczną poszukiwania, by odnaleźć ją na czas zanim będzie za późno.
--
            Dwie kobiety w końcu zdołały wyjść na otwartą przestrzeń, gdzie znajdowała się wielka szopa, za którą można było teraz ujrzeć dziwną lodowo-śnieżną budowlę. Pogoda znów nieco zmieniła się, ustępując chłodnemu klimatowi, jednak one wciąż szły przed siebie, starając się ignorować niższą temperaturę i śnieg zalegający na trawie. W końcu Regina zatrzymała się obok stodoły, wodząc wzrokiem za wieżyczką, która ewidentnie pojawiła się tu w magiczny sposób.
            - Coś tu jest nie tak… - Regina odezwała się, z uwagą rozglądając się wokoło. Wyczuwała pewną magię, ale nie była w stanie ocenić jak daleko ona jest.
Ruby zbliżyła się do brunetki i otworzyła usta, by coś powiedzieć, jednak zanim z jej gardła wydobył się głos, kilka metrów przed nimi pojawiła się śnieżna chmura. Kiedy tylko opadła, ich oczom okazała się Królowa Śniegu we własnej osobie. Przechyliła nieco głowę w bok, z lekkim rozbawieniem obserwując zaskoczone kobiety.
            - Mnie szukacie? – Uniosła brwi, całkiem spokojnie robiąc krok do przodu.
Wilcza dziewczyna nie spodziewała się nieoczekiwanego gościa, toteż aż podskoczyła na widok nieznajomej, nerwowo spoglądając na panią burmistrz w oczekiwaniu na jakąś reakcje z jej strony. Nie wiedziała, do czego mogła być zdolna, bo jedyną rzeczą, o jakiej słyszała u Granny, to magia Elsy, nic poza tym.
            - Gdzie jest Emma? – Regina warknęła, przechodząc od razu do sedna sprawy. Nie miała zamiaru stać i bawić się w gierki słowne z kimś, kto był zdolny do porwania. Niemal niezauważalnie rozprostowała palce, w przygotowaniu na atak lub obronę. Jeśli nieznajoma nie będzie chciała współpracować… Cóż. Trzeba będzie wydobyć z niej informacje siłą.
Kobieta zaśmiała się, kompletnie nie przejmując się złością brunetki. Przez chwilę obserwowała obie, a z jej twarzy nie schodził ironiczny uśmieszek. Nie znała tej wyższej dziewczyny, ale nie wydawała się być kimś groźnym, posiadającym jakąkolwiek magię, przynajmniej takowej w ogóle nie wyczuwała. Spojrzała Reginie prosto w oczy, napawając się widokiem, jak kobieta próbuje zapanować nad swoim gniewem.
            - Nie powinnaś się o nią martwić. Nie mam zamiaru zrobić jej krzywdy. Cóż… Przynajmniej teoretycznie. – Wzruszyła ramionami, jak gdyby nigdy nic.
Ruby stała wyprostowana, obserwując i panią burmistrz i Królową Śniegu, próbując zrozumieć, co się dzieje. Słyszała o kimś niebezpiecznym, ale dopiero teraz mogła stanąć z zagrożeniem twarzą w twarz. I jakby tego mało, Emma została porwana, co nie wróżyło niczego dobrego. Zacisnęła zęby, i gotowa do ataku zrobiła kilka kroków w przód.
            - Nie tak szybko moja droga. Na Twoim miejscu nie porywałabym się z motyką na słońce. – Blondwłosa machnęła lekceważąco ręką, a szatynka została momentalnie zatrzymana poprzez lód, który unieruchomił jej nogi.
Zaskoczona krzyknęła, starając się podnieść nogę, by uwolnić się z dziwnej wersji więzów. Spojrzała na Reginę z oczekiwaniem, że ta jej pomoże. Brunetka natomiast, świadoma tego, co się dzieje uśmiechnęła się nikle w stronę nieznajomej.
            - Lucas, jak dam znak, przemienisz się i zawiadomisz resztę o całej sytuacji. Niczym innym się nie przejmuj. – Odezwała się po chwili, nie spuszczając wzroku z kobiety stającej naprzeciwko. Zaraz po tym dodała jeszcze – A Ty, moja droga, zapominasz, że ogień zawsze topi lód.
Uniosła dłoń, nad którą momentalnie zatańczyły płomienie, a następnie skierowała ją w kierunku Ruby, by wypuścić ogień na lód okalający kostki dziewczyny.
            - Teraz!

Krzyknęła i uwolniła magię. Płomyk poszybował wprost na sople, w momencie je roztapiając. Ruby nie czekając na zwłokę wykorzystała moment i przychylność księżyca, by przemienić się w wilka. Wtem, oskoczyła na bok i zanim Królowa Śniegu zdołała zareagować już pędem biegła w kierunku drzew, by jak najszybciej dostać się do centrum.

2 komentarze:

  1. Uwielbiam to zdanie: "Emma zacisnęła zęby, czując jak kolejna fala zimna otacza jej ciało niczym ramię towarzysza, starającego się wesprzeć kompana." Lubię się czepiać pierdół, oj jak ja to lubię. Irytuje mnie słowo kompanka. Nie wiem dlaczego, no ale wszystkim nie dogodzisz.
    Nie mam więcej skarg, ani zażaleń. Sama historia jest ciekawa, wszystko ładnie opisane, dialogi też niczego sobie, o czym świadczy fakt, że w głowie słyszę to co mówi Regina czy Królowa Śniegu. Nic tylko czekać na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co kto lubi, akurat mi to słówko tutaj przypasowało, więc je zostawiłam, ale dziękuję bardzo za komentarz i uwagę :)
      Cieszę się, że się podobało!

      Usuń